Marki własne sieci handlowych budziły dawniej obawę o jakość. Często uzasadnioną. Czasy się jednak zmieniły, bo producenci i dystrybutorzy żywności chcą pokazać, że ich produkt jest zdrowy. – Nasze wewnętrzne wymogi są bardziej restrykcyjne niż wymaga tego prawo – mówi dr inż. Justyna Szymani, dyrektor Działu Rozwoju Jakości i Kontroli Marki Własnej w sieci Biedronka.
Marki własne zdobywają coraz większe zaufanie konsumentów. Czy klient Biedronki może być pewny, że otrzymuje pełnowartościowy produkt? Taki sam, jak pod marką producenta?
Jeszcze kilka lat temu produkty pod marką własną postrzegane były jako gorszej jakości. To się jednak zmieniło, i to dosyć radykalnie. Od lat prowadzimy w naszej sieci bardzo wnikliwą procedurę kontroli jakości. Narzuciliśmy ją sobie sami. Konsument otrzymuje nie tylko pełnowartościowy, ale także podwójnie sprawdzony produkt wysokiej jakości.
Przy produkcji marki własnej jakość jest bowiem weryfikowana dwa razy. Najpierw na poziomie producenta, bo przecież każdy wytwórca musi spełniać krajowe i unijne wymagania, co do warunków produkcji żywności, znakowania na etykiecie, itp. Potem jakość jest drobiazgowo sprawdzana również na poziomie sieci Biedronka.
Czyli mamy do czynienia z podwójnym sitem kontrolnym.
Tak. Oczywistym jest, że dwa sita kontrolne są bardziej szczelne niż jedno. Jeśli chodzi o naszą sieć, to oprócz cech produktu – składu surowcowego, pochodzenia składników, wartości odżywczej, itd. – dodatkowo weryfikujemy również warunki produkcji.
Produkt może pojawić się pod marką własną Biedronki tylko wtedy, gdy potwierdzimy podczas audytu, że producent jest w stanie zapewnić bezpieczeństwo żywności, i to w sposób trwały. Zdarza się więc, że jakiś produkt występuje na polskim rynku, jednak nie ma go w Biedronce.
Bo wynik wewnętrznej kontroli okazał się negatywny.
Zgadza się. Produkt nie przeszedł naszej wewnętrznej, skrupulatnej i wieloetapowej procedury weryfikacyjnej.
Trend światowy w produkcji żywności jest taki, że im bardziej naturalny skład produktu, tym lepiej.
Jak konkretnie wygląda wspomniany system bezpieczeństwa żywności?
Przede wszystkim wdrożyliśmy w sieci system bezpieczeństwa żywności ISO 22000, co – proszę mi wierzyć – przy naszej skali działalności było ogromnym wyzwaniem. Równo dekadę temu, w 2010 r., wdrożyliśmy system ISO 22000 dla procesów wprowadzania marki własnej, magazynowania i dystrybucji.
Każda fabryka w Polsce, w której wytwarzane są produkty marki własnej Biedronka, jest przez nas audytowana minimum raz w roku. Dodatkowo każdy produkt marki własnej jest przez nas regularnie badany w niezależnych, akredytowanych laboratoriach w Polsce i za granicą.
Jak to się odbywa? Nie ma możliwości – proszę wybaczyć nieufność – aby ukrywać niewygodne wyniki takich badań?
Wykluczone. Każde z laboratoriów otrzymuje od nas regularnie listę produktów do przebadania. I po prostu – jako zwykły klient – zakupuje produkt w dowolnej Biedronce. Potem bada go pod względem zgodności z prawem i naszymi szczegółowymi wymaganiami wewnątrz sieci. Po to istnieje nasz Dział Rozwoju Jakości i Kontroli Marki Własnej, aby na bieżąco, niezwykle skrupulatnie weryfikował jakość sprzedawanej żywności. Nie uprawiamy propagandy, to nie miałoby sensu. Bezkompromisowo dbamy o interesy naszych klientów.
Coraz więcej mówi się o szkodliwości niektórych dodatków do żywności. Czy wpływacie na producentów, aby zmniejszali listę substancji dodatkowych?
Trend światowy w produkcji żywności – wymuszony przez coraz bardziej świadomych konsumentów – jest taki, że im prostszy, bardziej naturalny skład produktu, tym lepiej. Proszę mi wierzyć, że szukamy rozwiązań technologicznych i operacyjnych, aby zapewnić bezpieczeństwo produktu i jego cechy sensoryczne – bez udziału lub z ograniczoną liczbą dodatków. W przypadku niektórych produktów udało nam się w ogóle zrezygnować z konserwantów.
Proszę jakieś konkretne przykłady.
Mam wymieniać marki?
Tak będzie chyba najbardziej wiarygodnie. Czytelnicy wybaczą nam tę niezamierzoną kryptoreklamę.
Zrezygnowaliśmy chociażby z konserwantów w przypadku śledzi w sosach śmietanowych „Marinero”. I to w sytuacji, gdy na rynku w tych produktach konserwanty występują dość powszechnie.
Dodajmy jednak uczciwie, że konserwanty nie powinny być postrzegane jako samo zło, one są przecież dodawane do żywności, aby wydłużyć termin przydatności do spożycia. Produkt musi wytrzymać tak zwany ciąg logistyczny, czyli czas, kiedy leży na półce w sklepie, a na koniec – w lodówce konsumenta.
Jak to wobec tego jest możliwe, aby w ogóle zrezygnować ze stosowania konserwantów?
W Biedronce mamy po prostu bardzo dokładnie zmierzony czas życia produktu. Ponieważ codziennie odwiedza nas około czterech milionów klientów, szybki obrót towarowy powoduje, że czas ten jest krótki. I stąd mogliśmy w niektórych przypadkach zrezygnować albo znacznie ograniczyć liczbę konserwantów.
Kolejnym, po śledziach, przykładem rezygnacji z konserwantów mogą być krokiety „Nasze smaki”. Wraz z producentem – firmą „U Jędrusia” – podjęliśmy w pewnym momencie decyzję, aby usunąć konserwanty z tego produktu. Wymagało to kosztownych inwestycji technologicznych ze strony firmy, ale w sytuacji wieloletniej współpracy i planów jej kontynuacji, inwestycja ta się opłacała. Dzięki temu producent ma nową technologię w zakładzie produkcyjnym, a nasi klienci – smaczne krokiety bez konserwantów.
Każdy produkt marki własnej jest regularnie badany w niezależnych akredytowanych laboratoriach w Polsce i za granicą.
Rezygnacja z konserwantów jest możliwa tylko w przypadku nielicznych produktów. Tymczasem lista dodatków do żywności w niektórych artykułach liczy często kilkanaście pozycji. Czy to się daje ograniczyć?
Także tutaj obowiązuje wspomniana zasada podwójnego sita. Bo, po pierwsze stosujemy się do norm ustalonych przez Unię Europejską, która reguluje listę dodatków do żywności dopuszczonych do obrotu.
Obecnie lista ta obejmuje 349 dodatków, w różnych kategoriach żywności. Ale nasza sieć – w ramach produktów marki własnej – nie używa blisko połowy z tych substancji. Przykładem są chociażby barwniki E102 tartrazyna, E104 żółcień chinolinowa, E 110 żółcień pomarańczowa i wiele innych. Aktualnie jesteśmy także w bardzo zaawansowanym procesie usuwania E171, czyli dwutlenku tytanu.
Na jakiej podstawie sieć podejmuje decyzję o rezygnacji z danego dodatku w dystrybuowanych produktach?
Podstawą są zawsze wyniki badań naukowych, nawet gdy jeszcze Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności nie zmienił ich statusu. Szczególnie wymagająco podchodzimy do produktów dedykowanych dzieciom. Biedronkowe marki skierowane do najmłodszych nie zawierają substancji konserwujących, glutaminianu monosodowego ani żadnych innych wzmacniaczy smaku, syropu glukozowo-fruktozowego oraz substancji słodzących.
Wobec produktów skierowanych dla dzieci stosujemy także wysokie wymagania co do składu i wartości odżywczej. Proszę sobie przykładowo porównać nasz ketchup „Madero Junior’ oraz paróweczki „Głodniaki” z innymi analogicznymi produktami dla dzieci na polskim rynku.
Na półkach Biedronki występuje coraz więcej produktów z grupy eko, bio, artykułów dla wegetarian, produktów bezglutenowych, itp., które wcześniej nie były dostępne w dyskontach. Jak weryfikujecie jakość tej dość ekskluzywnej grupy produktów?
Mogę tylko powtórzyć, co mówiłam wcześniej. Nasze sieciowe oczekiwania co do jakości są bardziej restrykcyjne niż wymaga tego prawo. Dotyczy to także wymienionej przez pana grupy produktów. Chociażby w przypadku produktów bezglutenowych wymagamy od producentów, aby poziom glutenu nie przekraczał 10 ppm, czyli dziesięciu miligramów glutenu na kilogram produktu, podczas gdy wymóg prawny jest dwukrotnie wyższy.
Wiele lat temu byłem świadkiem rozmowy przedstawiciela Biedronki z producentem sałatek. Przedstawiciel sieci naciskał na obniżenie ceny, a producent szukał tańszych zamienników. Nie chciałbym jeść tej sałatki. Czy jesteście w stanie zapewnić wysoką jakość produktów przy niskiej cenie?
Ta rozmowa musiała mieć miejsce bardzo dawno. Dzisiaj byłaby zupełnie nieaktualna. Oczywiście, nasi handlowcy prowadzą negocjacje cenowe z różnymi producentami, działamy przecież w ramach gospodarki wolnorynkowej.
Co jest jednak istotne, finalna cena jest uzgadniana dopiero wtedy, gdy mamy potwierdzoną jakość produktu. Nigdy odwrotnie. Nasze niskie ceny są wynikiem kilku czynników: przede wszystkim skali działania, dużych zamówień. Nasi dostawcy – znając odpowiednio wcześniej zapotrzebowanie sieci – mogą zakupić surowce w najlepszym dla siebie czasie, a poza tym lepiej zorganizować produkcję. Bez przestojów, przestawiania linii, itd. To wszystko ma przecież wpływ na koszty produkcji, a finalnie – cenę produktu.
Producenci żywności pod naciskiem opinii publicznej zmniejszają ilość cukru i soli w produktach, bo wpływają one na plagę otyłości oraz rozwój licznych chorób. Czy Biedronka podejmuje podobne działania?
Pamiętam, jak podczas studiów podyplomowych w Instytucie Żywności i Żywienia wpajano nam słuchaczom, jak ważne jest stopniowe zmniejszanie przyzwyczajeń do smaku słodkiego czy słonego. Instytut prowadzi zresztą na ten temat wiele konferencji skierowanych do przemysłu spożywczego.
W Biedronce od 2013 roku zmieniamy receptury produktów marki własnej w kierunku prozdrowotnym: zmniejszamy zawartość cukru, soli i tłuszczu. Cukru nigdy nie zastępujemy jednak substancją słodzącą, a owocami. Z kolei sól staramy się zastąpić mieszanką ziół, aby wzbogacić smak produktu, a w przypadku tłuszczu opieramy się na zmianie procesu produkcyjnego.
Determinacja Biedronki wynika z prostego poczucia odpowiedzialności za żywność, którą sprzedajemy. Przy naszej skali działania mamy przekonanie, że skład i wartość odżywcza produktów ma wpływ na jakość diety Polaków. Dzięki tym działaniom tylko w pierwszej połowie 2020 roku dokonaliśmy zmian w produktach, które zapobiegły wprowadzeniu na rynek pięciu ton soli, trzydziestu trzech ton cukru i trzynastu ton tłuszczu.
W jakich produktach dokonano wspomnianych zmian?
Do tzw. reformulacji, czyli zmiany składu wybieramy produkty, które są istotnym źródłem danego makroskładnika w diecie Polaków. Wtedy ma to największy sens. Przykładowo w latach 2018-2019 we wszystkich napojach gazowanych marki własnej obniżyliśmy o 10 procent zawartość cukru.
Aktualnie zaś zatwierdziliśmy nowe receptury jogurtów owocowych Fruvita, które jesienią pojawią się na rynku ze zmniejszoną o około 15-30 procent zawartością cukru. W przypadku soli skupiamy się na pieczywie, słonych przekąskach, przetworach rybnych i mięsnych oraz daniach gotowych. W tym roku ze wszystkich produktów marki Biedronka usuniemy także wysokofruktozowy syrop kukurydziany.
Żaden z powyższych przykładów nie będzie komunikowany na etykietach produktów w postaci dodatkowych informacji marketingowych, gdyż nie podejmujemy tych działań w celach marketingowych, a z tytułu odpowiedzialności społecznej.
Rozmawiał: Marek Szymański